AT&T zrywa zaręczyny z T-Mobile

Miał być nowy partner i nowa przyszłość, ale AT&T i T-Mobile wracają do punktu wyjścia. Obiekcje względem małżeństwa wyrażał amerykański rząd i AT&T wycofało się z umowy razem z posagiem opiewającym na 39 mld dolarów.

AT&T przekonuje, że umowa zapewniałaby klientom chociażby większy zasięg i lepszą przepustowość, czyli rozwój, który przy obecnej sprzedaży smartfonów i tabletów, jest nieunikniony.

Departament Sprawiedliwości jest jednak przekonany, że fuzja ograniczyłaby konkurencję, doprowadziłaby do wzrostu cen, gorszej jakości usług, mniejszego wyboru dla klientów i redukcji zatrudnienia. Przeciwny połączeniu gigantów był także szef Federalnej Komisji Łączności (FCC).

W międzyczasie AT&T walczy o zgodę na zakup pasma od firmy informatycznej Qualcomm o wartości 1,9 mld dolarów. Jednak o zwiększenie zasięgu stara się także Verizon, który w grudniu stanął do przetargu o pasma konsorcjum firm kablowych oferując za nie 3,6 mld dol. Natomiast Sprint,  żeby złagodzić zgrzyty w swoim związku z Clearwire (spółką, która zapewnia mu szybki internet) zawarł z firmą nową umowę o wartości 1,6 mld dolarów.

AT&T zapłaci T-Mobile 4 mld odszkodowania, ale całkiem się nie poddaje i planuje zawrzeć z niedoszłym małżonkiem umowę roamingową, by klienci obu firm mogli korzystać z jednej i drugiej sieci.

Ale to nie oznacza końca kłopotów T-Mobile, który zostaje bez sieci 4G, podczas gdy Deutsche Telekom nie ma już ochoty więcej w niego inwestować. Analitycy rynku twierdzą, że spółka ma szansę na „fuzję” ze Sprintem albo z dostawcami z Ameryki Łacińskiej, Telefonicą czy TELMEX-em. Zawsze może też kupić mniejszych dostawców. Na pewno jako singiel nie przetrwa długo.

Gdyby AT&T kupiło T-Mobile USA od Deutsche Telekom, spółka byłaby największą siecią komórkową w Stanach Zjednoczonych obsługującą ponad 120 mln klientów.

as

InformacjeUSA.com