Monday, February 27, 2012
Przez lata Chiny były uważane przez amerykańskich producentów za kraj, w którym nie można zarobić. Owszem można tam znaleźć tanią siłę roboczą , ale brakuje klasy średniej, która zawsze napędza rynek. Okazuje się jednak, że nie do końca jest to prawda. Naukowcy wyliczyli, że obecnie mieszkańcy najbardziej zaludnionego państwa na świecie, wydają blisko 50 mld rocznie, a liczba ta ma wzrosnąć trzykrotnie do roku 2020.
Największym błędem analityków rynku azjatyckiego okazała się generalizacja. Podchodzenie do rynku jako do całości, jest sporą pomyłka. Jeśli spojrzymy na zarobki przeciętnego Chińczyka, to wahają się one od 300 dolarów miesięcznie (pracownicy fizyczni) do 1300 dolarów miesięcznie (na stanowiskach kierowniczych). Pamiętając, że koszty życia w Chinach są niewspółmiernie niskie (przykładowa cena biletu na autobus to 20 centów) dojdziemy do wniosku, że jest to gospodarka, w której ludzie spokojnie mogą sobie pozwolić na drobne miesięczne wydatki. Wiec gdzie tkwił błąd przez tyle czasu? W tym, że są to zarobki mieszkańców dużych miast jak Szanghaj czy Pekin. Przez długi czas wyliczano zarobki, uśredniając je i dzieląc je przez ogólną liczbę mieszkańców Chińskiej Republiki Ludowej. W efekcie takich obliczeń pomijano fakt, że na prowincji miliony ludzi, pracują bardzo często, za jednego dolara dziennie.
Pierwszym, który zdaje się, zrozumiał ten błąd jest Gap Inc. Aktualnie firma ta ma w chińskich miastach 8 placówek, ale planuje do końca stycznia 2013 planuje otwarcie kolejnych 7. Na tym nie koniec; do końca roku 2014 sklepów ma być już 45. Pierwszy sklep Gap otwarto niespełna rok temu, ale popyt na odzież tej firmy jest tak duży, że w ciągu miesięcy pojawiły się kolejne sklepy, i będzie ich przybywać. Jak twierdzą ekonomiści w przeciągu trzech do czterech lat Chiny staną się dla z USA (i innych części świata) przysłowiową żyłą złota. Gap Inc. nie jest jedyną dużą marką , która przypuszcza atak na azjatycki rynek. Od niedawna w Szanghaju i Pekinie można znaleźć też sklepy innych znanych na całym świecie sieci, takich jak ZARA czy Calvin Klein.
Nie tylko firmy zajmujące się odzieżą zainteresowały się w ostatnim czasie rynkiem azjatyckim. O ile Azjaci zawsze słynęli z produkcji sprzętu elektronicznego, to sprzedaż komputerów i oprogramowania do nich, nie była dotąd na wysokim poziomie. Ma się to zmienić, za sprawa otworzenia 220 placówek, które będą sprzedawały komputery Dell z oprogramowaniem Ubuntu(oprogramowanie stworzone przez LINUX). Jeżeli manewr ten się powiedzie, Ubuntu możne stać się naprawdę dużym zagrożeniem dla innych systemów operacyjnych.
Interesy w Chinach wydają się rozwijać w błyskawicznym tempie. Rynek jest na fali wznoszącej, z czego świetnie wydają się zdawać sobie sprawę amerykańscy inwestorzy. Wiedza oni, że jeśli przegapią taką okazje, druga szybko możne się już nie powtórzyć.
Marcin Panas