Google alarmuje: demokratyczne rządy chcą cenzurować Internet. Na liście USA i Polska

W ciągu ostatnich sześciu miesięcy spółka Google odnotowała alarmująco dużo prób cenzurowania Internetu wychodzących z krajów demokratycznych, które zwykle nie są z cenzurą kojarzone. Na liście jest Polska i USA.

Dorothy Chou, starszy analityk Google na swoim blogu pisze, że z Polski nadeszło żądanie zablokowania linków prowadzących do artykułu krytykującego działania Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości oraz ośmiu innych powiązanych artykułów. Spółka jednak nie spełniła wezwania do ocenzurowania wskazanych linków.

W przypadku Stanów Zjednoczonych, agencje rządowe poprosiły o usunięcie 187 klipów, z czego Google zablokowało 42 procent. Najczęściej chodziło o prześladowanie zwykłych obywateli na YouTube. Znacznie więcej żadań dotyczyło udostępnienia danych użytkownika. W drugiej połowie 2011 roku (raport Google ukazuje się dwa razy w roku) USA domagały się informacji o 6 321 osobach. Google w 93 proc. spełniło te żądania, ponieważ były one częścią śledztwa w sprawach o podłożu kryminalnym. Spółka informuje, że o sześć proc. na przestrzeni pół roku wzrosła ilość wniosków z USA dotyczących ujawnienia danych użytkowników i o 37 proc. w porównaniu z drugą połową roku 2010.

Ale do giganta informacyjnego napływają także prośby od rządów takich państw jak Hiszpania,Kanada, czy Wielka Brytania. Hiszpański rząd domagał się od Google usunięcia 270 linków z wyników wyszukiwania. Linki prowadziły zarówno do blogów, jak i internetowych wydań gazet papierowych, gdzie wydrukowano treści krytyczne dla sprawujących władzę. Google się nie ugięło.

Rząd kanadyjski z kolei chciał, aby z YouTube zniknął klip, na którym jeden z obywateli tego kraju oddaje mocz na swój paszport, a następnie spuszcza go w toalecie. Google również odmówiło współpracy.

Policja z Wielkiej Brytanii zażądała zdjęcia pięciu profili z serwisu YouTube, gdzie rzekomo ich właściciele namawiali do terroryzmu. Google zablokowało wszystkie pięć.

Dorothy Chou z Google pisze: „Niestety, to co obserwowaliśmy w minionych latach już wtedy było niepokojące, a dzisiaj nie jest inaczej. Kiedy zaczęliśmy publikować te dane w 2010 roku (dotyczące żądań cenzurowania – przy. red.) zauważyliśmy, że rządowe agencje na całym świecie coraz częściej proszą nas o usuwanie treści politycznych umieszczanych w naszych serwisach. Mieliśmy nadzieję, że to tylko taka chwilowa aberracja. Wiemy już, że tak nie jest.”

Żądanie usunięcia treści politycznych to nie jedyny problem z cenzurą jaki widzi Google. W zeszłym miesiącu wyszukiwarkowy gigant podał do informacji, że miesięcznie napływa do spółki milion żądań o usunięcie równych treści od firm chroniących prawa autorskie.

Warto w tym miejscu jednak przypomnieć, że w Chinach Google, wraz z innymi dużymi przedsiębiorstwami z branży IT, podporządkowało się ograniczeniom narzucanym przez tamtejszy rząd, w zamian za możliwość dostępu do rynku. Ograniczenia te polegają m.in. na blokowaniu dostępu do niepożądanych stron dla obywateli Chin (np. związanych z protestami na placu Tian’anmen w 1989 roku, stron wspierających ruchy niepodległościowe w Tybecie czy Tajwanie itp.). Działania te były interpretowane przez niektórych aktywistów jako rażąco sprzeczne z zasadą don’t be evil. 12 stycznia 2010 roku spółka na swoim oficjalnym blogu poinformowała, że nie zamierza dłużej cenzurować wyników wyszukiwania w chińskiej wersji swojej wyszukiwarki.

tz

 

 

Copyright ©2012 4 NEWS MEDIA. Wszelkie prawa zastrzeżone.