Monday, February 6, 2012
Urokliwe plaże, słońce i piękne położenie – nie rekompensują innych bolączek Miami, do tego stopnia, że południową amerykańską metropolię magazyn Forbs ustytuował na pierwszym miejscu na niechlubnej liście najnieszczęśliwszych miast w USA.
Według przygotowującego zestawienie Kurta Badenhausena Miami ma dwa pułapy społeczne z ogromną przepaścią między sobą - rezydentów South Beach oraz wszystkich innych, którzy zmagają się z wysokim bezrobociem, przestępczością, długim czasem dojazdu do pracy, spadkiem cen nieruchomości. Według autorów raportu zaledwie jeden procent mieszkańców metropolii znakomicie radzi sobie w czasach kryzysu, ale dla pozostałych, czyli tych wszystkich, którzy zarabiają mniej niż 75 tys. rocznie, Miami jest wyzwaniem pod każdym względem.
- Braliśmy pod uwagę miasta, których mieszkańcy mają największą ilość wnoszonych skarg dotyczących różnych przejawów ich życia. Nie oznacza to jednak, że we wskazanych aglomeracjach nie ma rzeczy zasługujących na pochwałę – tłumaczy zasady rankingu Badenhausen.
Inne brane pod uwagę kryteria dotyczyły skorupowania administracji, wysokości podatków od nieruchomości, liczby domów odbieranych przez banki.
W pierwszej piątce znalazły się także Detroit, Flint, West Palm Beach na Florydzie i Sacramento w Kalifornii. W szczególnie trudnej sytuacji jest Detroit z najwyższym w kraju wskaźnikiem przestępczości a także dramatycznym spadkiem liczby mieszkańców. W tym jednym z najważniejszych w świecie ośrodków produkcji samochodów na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat o 25 proc. spadła liczba mieszkańców.
Nie jest także lepiej w siódmym pod względem wielkości mieście stanu Michigan. Leżące około 120 km na północny zachód od Detroit miasto Flint zmaga się z bardzo podobnymi problemami. Lata świetności związane z założonym na jego terenie koncernem General Motors – dawno minęły, pozostały zaś puste biurowce, duży wskaźnik bezrobocia oraz konieczność zamykania szkół i redukowania liczby policjantów.
MB
InformacjeUSA.com