Thursday, May 10, 2012
Przeciętnie marchewka zanim trafi do marketu w USA przemierzy 1800 mil i jeszcze więcej ,by dotrzeć na nasz stół. Dlatego wspierane przez lokalną społeczność farmy i targi wyrastają jak grzyby po deszczu – coraz więcej osób chce jeść produkty wyprodukowane na miejscu. Nowy ranking pokazuje, że najwięcej lokalnej żywności produkuje i spożywa się w Vermont.
Wicesekretarz Departamentu Rolnictwa Kathleen Merrigan mówi o nowym trendzie, ale ponieważ oficjalna definicja „lokalnej żywności” nie istnieje – a przynajmniej różni się w zależności od stanów – rząd nie może śledzić jej sprzedaży. Poza tym konsumenci nie zawsze wiedzą, co kupują. Za etykietą „lokalny” na pomidorze może się kryć więcej mil niż nam się wydaje.
Prawdziwi „locavores”, bo tak w USA nazywa się wielbicieli lokalnie produkowanej żywności, trzymają się produktów wyhodowanych w promieniu 100 mil lub ewentualnie w granicach danego stanu. Niektórzy pozwalają sobie dodatkowo na suszone przyprawy, kawę i czekoladę.
W tegorocznym rankingu grupy Strolling of the Heifers w produkcji i przywiązaniu do lokalnej żywności przoduje Vermont. (Bierze się pod uwagę liczbę kooperatyw [Community-supported agriculture - CSA] i targów proporcjonalnie do liczby ludności.) W pierwszej piątce znalazły się też kolejno Iowa, Montana, Maine i Hawaje.
Zaskakuje natomiast końcówka listy. Floryda produkująca większość krajowych cytrusów, truskawek i pomidorów znalazła się na ostatnim miejscu. Przed nią uplasowały się kolejno Arizona, New Jersey, Nevada i Luizjana. (Pełny ranking zobaczysz TUTAJ.)
Ruch locavores narodził się m.in. po to, by wspierać lokalnych farmerów dostarczających świeżą żywność i w trosce o środowisko z uwagi na redukcję transportu. Ale autorka neologizmu Jessica Prentice, szefowa kuchni z San Francisco Bay Area, mówi, że jest coś jeszcze.
– Chodzi o przywiązanie do pochodzenia żywności. Kupuje się od znajomych producentów i można zobaczyć farmę, która zaopatruje nas w produkty. Tworzymy w ten sposób oazę w globalnej, anonimowej żywności – mówi Prentice.
Jednak krytyk nowego trendu James McWilliams, ze stanowego Uniwersytetu w Teksasie, kwestionuje przekonanie, że jeśli produkty są lokalne, to wcalenie muszą być dobre i zdrowe. Często też są droższe w produkcji i nie rozwiązują problemu coraz większego zapotrzebowania na żywność.
as
Zdjęcie na stronie głównej: www.uwex.edu
Copyright ©2012 4 NEWS MEDIA. Wszelkie prawa zastrzeżone.