Monday, January 9, 2012
Przed nami kolejna odsłona republikańskich prawyborów. Po ostatnim, dość zaskakującym wyniku w Iowa, brak konkretnej odpowiedzi, kto z Partii Republikańskiej ma największe szanse na udział w listopadowych wyborach. Kolejna odsłona tego “pojedynku” już we wtorek w New Hampshire. Tutaj faworyt od dawna jest tylko jeden – Mitt Romney. Od listopada jego poparcie nie spada, poniżej 40%, co daje mu zdecydowana przewagę nad rywalami.
Zdecydowana przewaga Romneya nie może dziwić. To właśnie w Straham w stanie New Hampshire 2 czerwca 2011 roku zgłosił oficjalnie swoją kandydaturę na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Były gubernator stanu Massachusetts swoją przewagę zbudował głównie dzięki rozsądnemu podejściu do pieniędzy zbieranych na kampanię. Szczególnie w dzisiejszych czasach, kiedy gospodarka ma się kiepsko, kandydaci muszą udowodnić, że są w stanie zbudować coś za niewielkie pieniądze.
Wykorzystując swoje doświadczenia z prawyborów w 2008 roku, Romney wiedział, że najwyższy budżet nie zawsze daje gwarancję sukcesu. W tym roku udało mu się zebrać około 32 mln dolarow , czyli o 30 milionów mniej niż w 2008 roku. Przed 4 latami był on zdecydowanym liderem wśród Republikanów, a więcej pieniędzy udało się tylko uzyskać późniejszemu prezydentowi Barrackowi Obamie i Hillary Clinton. W tym roku łącznie wszyscy kandydaci uzbierali 186 milionów dolarów, a zdecydowany prym wśród nich wiedzie obecny gospodarz Białego Domu, który na swoim “koncie” ma nieco ponad 99 milionów dolarów do zagospodarowania.
Co ciekawe Romney jest pupilem bardzo dużych korporacji, które przekazały spore kwoty na jego kampanię. Dla przykładu- Goldman Sachs podarował 354 tys. dolarów, a nieco mniej Credit Suisse Group- 195tys. Jeśli wierzyć ostatnim doniesieniom Rassmusen Reports, Mitt Romney jako jedyny ma szanse w bezpośrednim starciu z Obamą. Na dzień dzisiejszy mają oni po 42% procent poparcia.
Wynik byłego gubernatora, dziwi ponadto, ze względu na jego religię. Romney publicznie przyznaje się do bycia Mormonem, co zwykle nie jest dobrze odbierane wśród Amerykanów. 53 % respondentów odpowiedziało, że przeszkadza im mormońskie wyznanie Romneya. Wielu osobom nie podoba się, że Mormonizm uznaje Szatana za Syna Bożego, podważa niepokalane poczęcie Maryi czy akceptuje wśród swych wyznawców poligamię.
Do tej pory zdecydowanie lepiej wypadali kandydaci, którzy zdeklarowali się jako chrześcijanie bądź ewangelicy. Co prawda Mormoni uważają siebie za chrześcijan, ale nie są oni uznawani przez inne wspólnoty chrześcijańskie.
Jeśli we wtorek Mitt Romney okaże się zwycięzcą, co jest więcej niż prawdopodobne, jego droga do nominacji na republikańskiego kandydata będzie dużo łatwiejsza. Pomimo wyrównanych szans w sondażach, pieniądze zdecydowanie przemawiają za Obamą, bez względu na to, z kim miałby się zmierzyć w listopadzie. Pytanie: czy to wystarczy?
Marcin Panas
InformacjeUSA.com