Wednesday, March 28, 2012
To najbardziej amerykański sport narodowy, ale większość Amerykanów patrzy na niego z obrzydzeniem. Zalani krwią zawodnicy i obryzgani błotem kibice przywołują na myśl prymitywne i urządzane w myśl zasady chleba i igrzysk! przedstawienie. Tym trudniej nam pojąć jego duchowy wymiar.
Wiosna na zachodzie Ameryki oznacza początek sezonu rodeo. Laik z bladym pojęciem o tym sporcie zzielenieje na widok samego byka, a profesjonalni kowboje będą występować na arenie niemal codziennie.
Złamana noga, mostek, kilka żeber, skręcone kostki i barki oraz bonusowe pęknięcie czaszki, to ryzyko zawodowe profesjonalnego ujeżdżacza. Z wierzgającym przeciwnikiem nie ma żartów – potrafi ważyć nawet 900 kilogramów. Jazdę na byku uważa się za najtrudniejszą konkurencję rodeo. Choć osiem sekund, przez które, zgodnie z regułami mają się utrzymać się na zwierzęciu zawodnicy, trudno nazwać jazdą. A na 100 możliwych do uzyskania punktów (50 dla kowboja i 50 dla byka) wielu nie dostaje nawet jednego.
Kowboje nie mają stałej pensji. Zarabiają tylko wtedy, gdy uczestniczą w zawodach. Dlatego wielu startuje, zanim wyleczy poprzednie kontuzje. Nie ma wymogów noszenia kasków, ochroniaczy na szyję lub klatkę piersiową. Choć nawet zabezpieczenie niczego nie gwarantuje. Grawitacja i tak robi swoje. Jedynym ratunkiem jest wówczas klown, zwany dziś „ochroniarzem kowboja”, którego zadaniem jest odciągnięcie uwagi zwierzęcia od jeźdźca, by ten mógł bezpiecznie opuścić arenę.
Stowarzyszenie Zawodowych Kowbojów Rodeo (Professional Rodeo Cowboys Association – PRCA) organizuje blisko tysiąc profesjonalnych turniejów rocznie, na których wyróżnia się około ośmiu konkurencji, w tym: jazdę na byku, jazdę w siodle na dzikim koniu (zwanym bronc lub bronco), jazdę na oklep, „barrel racing” (jazdę na czas wokół beczek), w której uczestniczą też kobiety czy bardzo widowiskową „steer wrestling”. Podczas tej ostatniej konkurencji jeździec na koniu goni byczka, przeskakuje na niego i powala skręcając mu rogi. Dla kowbojów największym zaszczytem jest zakwalifikowanie się do Narodowych Mistrzostw Rodeo w Las Vegas odbywających się w październiku, gdzie konkuruje 15 najlepszych ujeżdżaczy.
Korzenie rodeo sięgają czasów poganiaczy bydła, bez których dziś nie byłyby być może tak popularne dżinsy i skórzane buty. Ale co sprawia, że kowboje decydują się stawać twarzą w twarz ze śmiercią? Oprócz niedającego się opisać zastrzyku adrenaliny, rodeo wydaje się odzwierciedlać dawny styl życia na Zachodzie – prób ujarzmiania natury przez człowieka. Nieodgadnionym paradoksem jest to, że zawody, które rozpoczynają się od modlitwy i hymnu narodowego, przybierają później tak niecywilizowany charakter.
W tej walce nie wszystkim przyjdzie w radości wyrzucać w górę kapelusze. Niektórzy opuszczą arenę ze spuszczonym rondem, innych wyniosą na noszach.
Anna Samoń
Copyright ©2012 4 NEWS MEDIA. Wszelkie prawa zastrzeżone. KUP ARTYKUŁ