Wielkimi krokami zbliza sie lato i z pewnoscia wiele osób zatraca sie juz w mysleniu o swoich wakacyjnych wyjazdach. A mi przypomnial sie wyjazd sprzed blisko 2,5 roku, kiedy to na koniec moich pierwszych wakacji w USA postanowilismy wybrac sie z Danielem do Myrtle Beach w South Carolina. Byl to wyjazd bardzo spontaniczny i zaledwie kilkudniowy, bo na wiecej juz nie bylo czasu, ale uwazam go za bardzo udany!
Myslalam o opisaniu tej wycieczki juz zima, zeby rozgrzalo nas troche poludniowe slonce, ale mysle sobie, ze teraz tez jest dobry czas- moze akurat ktos zapragnie wybrac sie do Myrtle Beach? :)
Wtedy jeszcze nie mielismy w nawyku fotografowania wszystkiego na naszej drodze, wiec dzis bede musiala wspomagac sie troche zdjeciami z Internetu...
Z Chicago do Myrtle Beach jest ok. 17 godzin jazdy samochodem. Uwielbiamy takie dlugie trasy i podziwianie zmieniajacych sie za oknem widoków. Nie zapomne, jak w pewnym momencie przysnelam na pól godzinki przez chwilowy nawrót choroby lokomocyjnej i zostalam obudzona przez Daniela okrzykiem: "Paulina, juz jest North Carolina!". Otworzylam oczy, a wokól mnie... góry! Przejezdzalismy przez Appalachy, niesamowity widok. Jechalismy waska droga, a z kazdej strony byly tylko skaly! Uroku dodal fakt, ze to byla 6, moze 7 rano, wszystko spowite bylo jeszcze lekka mgla, a przyroda dopiero budzila sie do zycia. Nie potrafie stwierdzic dlaczego, ale to wspomnienie zalicza sie do grona bardziej blogich w moim zyciu :)
Dojechalismy do naszego hotelu i okazalo sie, ze zostal nam przydzielony pokój na najwyzszym pietrze! (owszem, przy rezerwacji zaznaczylismy, ze chcemy jak najwyzej, zeby byly ladne widoki, ale nie spodziewalismy sie az takiego powaznego potraktowania naszego zyczenia!).
Myrtle Beach jest niewielkim miasteczkiem, typowo turystycznym, ale nie ma tam zadnych spektakularnych atrakcji, jak np. na Florydzie. Jest to swietne miejsce na leniwy odpoczynek. Choc u nas, przy 3-4 dniowym wyjezdzie, szans na lenistwo nie bylo. Ba, nie mielismy nawet czasu, zeby polezec spokojnie na plazy! :)
Bo to, ze spektakularnych atrakcji nie ma, to nie znaczy, ze nie ma ich wcale. Po pierwsze, Myrtle Beach to zdecydowanie miasteczko mini-golfowe. Wszedzie pelno jest parków zrobionych w najrózniejszej stylistyce! A to swiat Piotrusia Pana, a to swiat dinozaurów, a to piratów. Do wyboru do koloru!
|
http://www.knoxnews.com |
Po drugie, to co moim zdaniem trzeba odwiedzic koniecznie- park Aligator Adventure. ZOO, w którym przede wszystkim sa krokodyle, aligatory i zólwie, ale takze tygrysy, papugi, weze czy inni milusinscy :) Co godzine zapewniona jest dla osób odwiedzajacych jakas atrakcja- mozna na przyklad zrobic sobie zdjecie z pytonem na szyi albo ogladac karmienie krokodyli lub tygrysów.
W Aligator Adventure mialam tez okazje po raz pierwszy spróbowac bardzo popularnych w USA lodów- nazywanych Snow Cone lub Ice Cone. Pomysl bardzo prosty, a na upalne dni perfekcyjny! Zwykly lód polany syropami smakowymi- pycha! :)
|
http://www.10best.com |
Kolejna rzecz warta odwiedzenia- Ripley's Aquarium. Nie jest to duze oceanarium, moze nie robi wielkiego wrazenia w porównaniu do Shedd Aquarium w Chicago, ale za to mozemy przejsc sie wodnym tunelem i obserwowac rekiny, plaszczki czy inne morskie stwory, a takze poglaskac plaszczke czy wziac na rece skrzyplocza :) Dla takich dzieciaków jak ja jest to super miejsce! :D
.
Absolutnie trzeba wybrac sie takze do pobliskich centrów handlowych (na terenie jednego z nich miesci sie zreszta Ripley's Aquarium). Nie koniecznie zeby cos kupowac, ale zeby poogladac ciekawe rzeczy. Ot, na przyklad jak powstaja ogromne cukierki. Albo odwiedzic caloroczny sklep z dekoracjami bozonarodzeniowymi. Albo odwiedzic cukierkowy sklep, gdzie mozna kupic nie tylko m&m w kazdym smaku, ale takze najrózniejsze cukierkowe gadzety. Centra polozone sa na wodzie, wiec mozna tez pokarmic ogromne karpie, które tylko czekaja przy pomostach na laskawych przechodzacych :)
A na koniec troche zdjec z plazy :)
Ach, chyba zaczne planowac jakis kolejny wypad na poludnie.... :)