Zawsze kiedy słucham „What a wonderful world” w wykonaniu Louis’a Armstrong’a myślę, że to piękne, zdystansowane, pełne humoru i ciepła spojrzenie na życie jakie przypisujemy niektórym starszym osobom jest tak naprawdę w każdym z nas. Od urodzenia. Rodzimy się z ciekawością świata, zachwytem nad drobnymi cudami jakie nas otaczają, radością z prostych rzeczy. Jednak z czasem to gubimy, by ponownie odnaleźć u schyłku życia. Dlaczego tak się dzieje?
Cóż, dopada nas nieustanne odkładanie życia na później. W codziennym zabieganiu rzadko zastanawiamy się nad upływającym czasem. Ciągle planujemy „rozpoczęcie życia” kiedy: określona suma znajdzie się na naszym koncie, awansujemy, kupimy sobie nowy samochód/mieszkanie, znajdziemy partnera/kę, schudniemy itd. Tak Wayne W. Dyer, autor „Pokochaj siebie” pisze o pogoni za przyszłością:
„Unikanie chwil bieżących jest prawie chorobą naszej cywilizacji. Nieustannie przypomina się nam o poświęcaniu teraźniejszości dla przyszłości. Logiczną konsekwencją takiego podejścia byłoby nie tylko unikanie radości w chwili bieżącej, lecz unikanie jej zawsze. Gdy nadchodzi przyszłość, to zmienia się ona w teraźniejszość i musimy jej użyć, aby zaplanować rzeczy w przyszłości. Szczęście jest czymś, co nadejdzie jutro, i dlatego nigdy nie jest osiągalne”.
W zgiełku codzienności, wymyślania kolejnych, wielkich celów, sztucznie generowanych potrzeb łatwo zgubić to, co najważniejsze. Niedawno trafiłam na niesamowicie inspirujący artykuł, jaki Bronnie Ware umieściła na swoim blogu, a którego rozszerzona wersja została wydana w formie książki „5 najważniejszych rzeczy, których ludzie żałują przed śmiercią”. Bronnie, przez kilka lat pracowała w hospicjum i zbierała historie ludzi u schyłku życia. Poniżej fragment wspomnianego artykułu.
Kiedy pytałam (podopiecznych) czy czegoś żałują lub zrobiliby inaczej, często mówili o podobnych sprawach. Oto lista najczęściej powtarzanych:
1. Żałuję, że nie miałem odwagi żyć po swojemu. Żyłem tak, jak oczekiwali ode mnie inni.
Tego moi rozmówcy żałowali najczęściej. Kiedy zdali sobie sprawę, że ich życie dobiega końca i patrzyli wstecz, wyraźnie dostrzegali jak wielu marzeń nie zrealizowali. Większość z nich nie spełniła nawet połowy swych pragnień i umarli wiedząc, że to przez wybory jakich dokonali lub jakich zaniechali.
To bardzo ważne, by spróbować spełnić chociaż niektóre marzenia. Z chwilą utraty zdrowia, jest już zbyt późno. Zdrowie przynosi wolność z której niewielu zdaje sobie sprawę, dopóki jej nie straci.
2. Żałuję, że tak dużo pracowałem.
Mówili o tym wszyscy mężczyźni, którymi się opiekowałam. Przegapili dorastanie dzieci i wspólne spędzanie czasu z partnerką. Kobiety również wyrażały tego rodzaju żal. Jednak z racji faktu, iż większość z nich pochodziła ze starszego pokolenia, rzadko pracowały zawodowo by utrzymać rodzinę. Mężczyźni głęboko ubolewali, że tak wiele czasu spędzili w kieracie zarabiania na życie.
Dzięki uproszczeniu stylu życia i podejmowaniu świadomych wyborów, być może nie potrzebujesz osiągać tak wysokich dochodów, jak ci się wydaje. A tworząc więcej przestrzeni w swoim życiu, stajesz się szczęśliwszy i bardziej otwarty na nowe możliwości, pasujące do nowego stylu życia.
3. Żałuję, że nie miałem odwagi wyrażać uczuć.
Wiele osób tłumiło swoje uczucia, aby utrzymać dobre relacje z innymi. W rezultacie, zatrzymali się na przeciętnej egzystencji i nigdy nie stali się tym, kim naprawdę mogli. Natomiast niewyrażone uczucia żalu i złości stanowią podłoże wielu chorób.
Nie możemy kontrolować reakcji innych ludzi. Jednak jakkolwiek nie zareagowaliby na początku na twoją szczerość, ostatecznie podnosi ona relacje na całkiem nowy, zdrowszy poziom. Albo usuwa toksyczne związki z twojego życia. Tak czy inaczej, wygrywasz.
4. Żałuję, że nie utrzymywałem kontaktu z przyjaciółmi.
Często moi podopieczni nie zdawali sobie sprawy z korzyści płynących z kontaktu ze starymi przyjaciółmi dopóki nie zrozumieli jak niewiele czasu im pozostało. Wielu było tak zajętych własnym życiem, że doprowadziło to na przestrzeni lat do rozluźnienia więzów przyjaźni i ich utraty. U schyłku życia głęboko żałowali braku czasu i troski o relacje z bliskimi. Każdy tęsknił za swoimi przyjaciółmi, kiedy umierał.
Słabe więzi z innymi ludźmi są cechą wspólną osób, które dużo pracują. Jednak kiedy stajesz twarzą w twarz z nadchodzącą śmiercią, materialne szczegóły życia przestają mieć znaczenie. Ludzie chcą mieć uporządkowane sprawy finansowe. Ale to nie pieniądze czy status, są dla nich najważniejsze. Zdobywają dobra materialne bardziej dla tych, których kochają. Wszystko sprowadza się do miłości i związków. To wszystko co zostaje w ostatnich tygodniach życia – miłość i związki.
5. Żałuję, że nie pozwoliłem sobie być szczęśliwy.
Jest to wyznanie, które powtarzało się zaskakująco często. Wielu moich podopiecznych uświadomiło sobie dopiero pod koniec życia, że szczęście to kwestia wyboru. Przez większość życia tkwili w starych wzorcach i przyzwyczajeniach. Tak zwany „komfort” związków zawładną ich emocjami i fizycznością. Strach przed zmianami powodował, że udawali przed innymi, i samymi sobą, że są zadowoleni z życia. Jednak w głębi duszy tęsknili do szczerego śmiechu i odrobiny wariactwa w swoim życiu.
Kiedy znajdziesz się na łożu śmierci, nawet do głowy nie przyjdzie ci zastanawiać się co myślą o tobie inni. Jak wspaniale jest przestać się tym przejmować i śmiać do utraty tchu na długo przed tym, aż będzie za późno.
Życie to wybór. To TWOJE życie. Wybierz świadomie, mądrze, w zgodzie ze sobą. Wybierz bycie szczęśliwym.
A ja tylko dodam, że na Życie, spełnianie marzeń, poznawanie świata, przyjaźń, śmiech aż do łez, powiedzenie „Kocham”, podanie ręki na zgodę, przytulenie, szalony taniec, wybranie własnej drogi, zachwyt nad swoim ciałem, jest czas TERAZ. W tej chwili.
Podsumowując mijający rok warto zadać sobie pytanie ile z tych 365 dni naprawdę zapamiętamy. Czy przybliżyliśmy się do tego pięknego, zdystansowanego, pełnego humoru i ciepła rozumienia życia, czy raczej nadal odkładamy szczęście na „kiedyś”.
Monika Trawińska
rawolucja.pl