Schizofrenia . Powszechnie uważana jest za chorobę, niepowszechnie za stan normalny cywilizowanych społeczeństw. Schizofrenia rozwija się wraz z wiekiem. Dziecko nie posiada żadnych cech schizofrenicznych. Potrzebne jest zatem ich wykształcenie. Człowieka cywilizowanego uczy się być schizofrenikiem jak najszybciej się tylko da. Schizofrenia potrzebna jest mu, żeby (uwaga – będzie paradoks!) nie zwariować w cywilizowanym społeczeństwie.
Pierwszej lekcji udzielają rodzice, którzy tłumaczą dziecku jak bardzo tatuś kocha mamusię, a mamusia kocha tatusia, a mamuś i tatuś kochają dzidziuś. Po czym, nad główką dziecka, świstają gary, noże i talerze, bo tatuś z mamusią zapomnieli o tym, jak się bardzo przed chwilą kochali.
Gdy mamusia z tatusiem już wypełnią swoją wychowawczą rolę i dziecko idzie do szkoły dostaje się pod opiekuńcze skrzydła nauczycieli. A tam, pani od biologii opowiada dzieciom jak człowiek wywodzi się z małpy. A gdy dzieci krzyczą z ławek, że wcale nie, bo ksiądz tłumaczył inaczej, pani od biologii kwituje sprawę - bzdury. W niedzielę ksiądz z ambony opowiada o tym, jak człowieka stworzył sam Pan Bóg (o małpie nic nie wspominając), a pani od biologii siedzi jak zaczarowana, w pierwszej ławce i z aprobatą przytakuje księdzu. Dziecko już w tym momencie spokojnie może wariować, ale żeby mieć pewność pozytywnego wyniku konieczna jest dalsza edukacja.
W liceum zaczyna się od zamieszania dzieciom w głowie tytułami. W liceum pani od biologii już nie jest panią nauczycielką lecz nakazuje nazywać siebie panią profesor, podobnie jak pan od wuefu, czyli profesor od skoku przez kozła. Schizofreniczny postęp jest na tyle duży, że profesura przechodzi u młodzieży bez większego problemu. Już po tygodniu zamiast psze pani, młodzież woła pani profesor. Temu, że wcale nie trzeba mieć profesury, by się tytułować profesorem, młodzieniec się nie dziwi. Lekcji schizofrenii chętnie udziela każdy, również pani od polskiego. Przepraszam! Pani profesor od języka polskiego. Pani profesor może przykładowo, odpytując uczniów z Kwiatków św. Franciszka, tłumacząc jego wielką moralność ,dobroć i zestaw wszelkich cech pożądanych, skończyć wypowiedź słowami: „Żeby być Kimś, trzeba postawić na moralność, dobroć i miłość. Reszta się nie liczy”, a na odchodnym grzmieć jeszcze bardziej przekonującym tonem: „Jak się głąby nie zaczniecie uczyć to zostaniecie Nikim, żeby być Kimś trzeba skończyć studia”. I tak pani profesor i reszta jaśnie państwa profesorstwa spełnia swoją rolę w przystosowaniu uczniów do realiów świata cywilizowanego.
Ostatni etap wtłaczania choroby do mózgu jest najburzliwszy. Wiadomo, zainfekowany organizm próbuje wytwarzać jakieś przeciwciała i się bronić. Resztkami sił walczy z opanowującą go schizofrenią. Różne pokolenia mają różne sposoby na ten ostatni bunt młodzieńczy. Nie ważne czy walka ze schizofrenią objawia się ruchami hippisowskimi, czy koncertem w Jarocinie, czy zwykłą ucieczką ze skażonego domu, zawsze jest bolesna i głośna. Zatem nic dziwnego, że społeczeństwo i rodzina z ulgą przyjmuje koniec burzliwego okresu dojrzewania, w których ostatnie zdrowe odruchy zanikają i powstaje gotowa do życia w społeczeństwie jednostka – cywilizowany schizofrenik. Dodajmy na pocieszenie, że zanikanie sił obronnych organizmu ma dość ładną nazwę – dorastanie. Gotowy schizofrenik jest przyjmowany w grono dorosłych, dostaje społeczne przyzwolenie do rozmnażania i wychowywania następnych pokoleń.
I tak, w pełni ukształtowany schizofrenik potrafi:
- rozprawiać o swojej uczciwości i dawać łapówki;
- wysyłać datki na uciemiężone afrykańskie dzieci i wpadać w szał gdy własne dziecko zobaczy w towarzystwie obdartusa z sąsiedztwa;
- ubierać się w najdroższe garnitury i złorzeczyć na sąsiada, że kupił nowy samochód;
- walczyć o życie mordowanych słoni afrykańskich i chodzić w butach z krokodyla, podstawiając je każdemu pod nos, by mógł powąchać jak krokodyla skórka ładnie pachnie;
- kochać pieski i przeganiać bezdomnych spod śmietnika;
- oraz zamawiać dietetyczną colę do pizzy; kupować żonie kwiaty wracając od kochanki; pamiętać o urodzinach znienawidzonych sąsiadów; czy zakapować współpracownika i płakać razem z nim, gdy pakuje swoje rzeczy z biurka obok.
Przykładów jest tak wiele, że nie sposób ich wymienić. Schizofrenia to choroba w praktyce nieuleczalna. Schizofrenik nie zdaje sobie sprawy, że nim jest. On żyje wśród jemu podobnych schizofreników. Gdyby jednak komuś z dorosłych przyszło do głowy wyzdrowieć, skończyłby w wariatkowie. Nikt nie chce być wariatem. Wiadomo. Być wariatem to wstyd.
Jaszczurka