Friday, March 9, 2012 6:20:00 AM
Na początku był chaos. Tęsknota była wszędzie. Nie wiedziałam, za kim i za czym dokładnie tęsknię- a może po prostu tęskniłam za wszystkimi i wszystkim. Tęsknota była jak zatrute powietrze- nie dało się jej uniknąć, nie dało się nią nie oddychać, a skutki były takie, jakie były- opłakane.
Potem sytuacja trochę wykrystalizowała się. Wiedziałam już, kogo i czego brakuje mi najbardziej. Nauczyłam się sobie z tym radzić. No, może nie do końca, ale było już trochę lepiej. Wiedziałam już, że nie można o tym za dużo myśleć, nie można analizować, a będzie lepiej. Przynajmniej tymczasowo, bo jak jednak się pomyślało, to wszystko wracało. Ze zdwojoną siłą.
Teraz, blisko pół roku po wyjeździe z Polski, tęsknota przeszła w etap trzeci. Teraz jest trochę tak, jak z upychaniem ciuchów w szafie albo zamiataniem brudu pod dywan- zamiatasz tak długo, dopóki jest jeszcze miejsce. Kiedy nie ma już gdzie tego brudu zamieść, wtedy trzeba się z nim uporać. I to jest najgorszy moment. A potem można zamiatać od nowa.
Ot, taka moja refleksja, która od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie, więc trzeba było coś z nią zrobić.
Paulina